niedziela, 27 marca 2016

Prolog.



„We could build a universe right here
All the world could disappear.”





ON

Dwudziestosześcioletni, zwykły, normalny chłopak. Ale czy aby na pewno normalny? Czy każda osoba w wieku dwudziestu sześciu lat może powiedzieć, że osiągnęła praktycznie wszystko o czym kiedykolwiek marzyła? Czy każda osoba mająca dwadzieścia sześć lat może poszczycić się tyloma medalami, które on ma? Czy każdy w tym wieku mógł z ręką na sercu powiedzieć „Tak, wygrałem Turniej Czterech Skoczni. Tak, zdobyłem medale Igrzysk Olimpijskich. Tak, wygrywałem Mistrzostwa Świata. Tak, Mistrzostwa Świata w lotach też wygrywałem. Kryształową Kulę też zdobyłem, żeby to raz. Puchar Świata w lotach? No przecież, że też mam. Letnie Grand Prix też padło moim łupem. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Jestem z tego cholernie dumny!”
Nie, nie każdy może się takimi dorobkami pochwalić. Ale on tak. Tylko czy te wszystkie trofea i medale mają jakieś znaczenie, kiedy coś w środku się wypala? Czy te trofea mają jakiekolwiek znaczenie, kiedy wiesz, że nikt, oprócz dumnych rodziców, na Ciebie nie czeka po oddanym skoku? No właśnie. 



ONA

Dwudziestotrzyletnia zwykła, normalna dziewczyna. Ale czy na pewno normalna? Czy każda osoba w wieku dwudziesty trzech lat może się pochwalić tym, że ma swój domek na obrzeżach miasta? Czy każda osoba w tak młodym wieku mogłaby powiedzieć, że osiągnęła już tak dużo? No właśnie, co takiego osiągnęła? W sumie nic. Przecież wszystko co ma zawdzięcza swoim bogatym rodzicom. To oni kupili jej domek, na obrzeżach miasta. To dzięki nim może powiedzieć, że ma staż w miejscu, o którym od zawsze marzyła. Ale właśnie. Czy marzyła o tym, aby spędzać dnie czy noce na szpitalnym oddziale? Czy marzyła o tym, aby zostać pielęgniarką w szpitalu? Czy w ogóle marzyła o tym, aby zostać pielęgniarką? A może po prostu chciała dostosować się do rodziców. Ojciec prawnik, matka prawniczka. Przecież zupełnie nie wypadało, aby córka nie doszła tak wysoko jak oni. Odkąd pamięta rodzice kierowali jej życiem i nie zmieniło się to. Wybierali jej szkoły, studia i ich kierunek, czy tak jak teraz miejsce przyszłej pracy. A ona co? Wracając do pustego domu, w którym nikt na nią nie czekał, zdejmowała z twarzy sztuczny uśmiech, zakładała dresy i z butelką wina siadała na kanapie tępo wpatrując się w okno. Samotność była jej największą przyjaciółką. No właśnie. 






Od autorki: No cześć! Jak pewnie zdążyliście zauważyć - zaczynam coś nowego. ;) Jak na mnie - coś zupełnie innego, z innej beczki. Pierwszy raz zabieram się za pisanie opowiadania o skokach narciarskich - mam nadzieję, że Was nie zawiodę, Kochane! :) 
Początek jest taki.. dziwny? Hm, niech będzie, że trochę dziwny. Tak mi się jakoś zachciało i jest. ;D Jest On, jest Ona.. Będziecie ze mną?! Liczę na jakiś odzew z Waszej strony, abym wiedziała czy mam dla kogo pisać. Krytykę również przyjmuję! ;D
I tak na koniec. Chciałabym Wam wszystkim ŻYCZYĆ zdrowych, wesołych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy! I mokrego Dyngusa! ;D A wszystkim bloggerom - weny do dalszego pisania! ;)
Pozdrawiam serdecznie! ;*

PS: Jeszcze mam takie pytanie. Znacie kogoś kto byłby na tyle miły i zrobiłby jakiś szablon na tego bloga? Za każdą informację dziękuję i będę wdzięczna! ;D
PS2: Jeżeli chcielibyście być informowani o nowościach proszę o wpis w zakładkę "Informowani" - będzie mi wtedy łatwiej. ;)